Pewnie o tym nie wiecie, ale kiedyś jeździłam konno... Tak, mniej więcej 2 - 3 lata temu...
Do jazdy konnej zachęciła mnie w trzeciej klasie szkoły podstawowej koleżanka, która sama starała się chodzić na lekcje i interesowała się końmi...
Po długich próbach przekonania rodziców, udało się. Zapisali mnie na lekcje, tam gdzie moja koleżanka. Po jakimś czasie, jednak zmieniliśmy stajnię, do której uczęszczałam raz w tygodniu.
Po ''przeniesieniu się'' moja mama również, zainteresowała się tym sportem, zapisała się razem ze mną. Niestety po jakimś czasie jazdy spadłam z kuca, na którym jeździłam (wiem... może to śmiesznie brzmieć).
Dokładnie to było tak: Jeździłam, kuc nagle mi zagalopował w stronę płotu. Przed ogrodzeniem zatrzymał się (i zaczął jeść trawę), ja spadłam. Co prawda nic poważnego sobie nie zrobiłam, jednak... Wiecie, no po upadku trochę łatwiej jest się zniechęcić, jednak jeździłam dalej. Byłam na jeszcze kilku kolejnych lekcjach.
Tylko, towarzyszył mi strach, lęk, nie wiem jak to nazwać...
Po prostu przed jazdą byłam spięta...
Nie poddawałam się i jeździłam dalej, mimo tych kilku upadków, mimo tej sytuacji, kiedy ten kuc (jak się później dowiedziałam, ważący około 150 kg) stanął mi na nodze... Prowadziłam go na wybieg(?), na to miejsce gdzie się jeździ na dworze, a on pociągnął mnie na trawę z boku (którą zaczął jeść) i akurat postawił swoje kopyto na mojej nodze...
Nie skończyło się to tragicznie, czy fatalnie...
Ale wiecie, taka jazda kiedy wiesz, że w każdym momencie możesz spaść, bo koń może zagalopować do trawy, no nie jest... powiedzmy przyjemna...
Kiedy tylko on przyśpieszał, nawet do kłusu (za moim poleceniem) od razu chciałam go zahamować...
W końcu po kilku lekcjach od tego pierwszego upadku, skończyłam z jadą konną...
Teraz, kiedy patrzę na to z tej perspektywy... żałuję, ale i jestem z siebie w pewnym sensie dumna...
Żałuję, że przestałam jeździć, bo chętnie bym do tego wróciła, mimo tych upadków, nie umiem zapomnieć o koniach i jeździe na nich...
Ale jestem też, może nie dumna (nie chcę się przechwalać, czy coś...), bardziej usatysfakcjonowana, że wieku 10 lat, nie poddałam się od razu po pierwszym upadku z konia, tylko jeździłam dalej...
Na przedostatniej lekcji zaczęłam nawet galopować na lonży, co prawda nie wychodziło mi najlepiej (nie potrafiłam utrzymać równowagi), ale cieszyłam się, że jednak coś tam już umiem...
Na ostatniej lekcji, miałam jeździć na innym kucu, jednak o ile na tym wcześniejszym (nazywał się Mapet) wiedziałam, czego się mogę po nim spodziewać, to po tym już nie...
Skończyłam lekcje 15 minut wcześniej, a na następną się już nie zapisałyśmy...
Ale od tego czasu, konie wciąż są we mnie. Czuję, że mogłabym teraz wsiąść na konia i jechać...
Chciałabym powrócić do tego sportu, to chyba jedyny sport, w którym, sobie radziłam (jak już wspomniałam, nie jestem najlepsza jeśli chodzi o w - f) i robiłam to dla przyjemności...
Jazda konna uczy systematyczności, pracowitości (nie dość, że jeździsz na koniu, to jeszcze przed i po lekcji musisz o niego zadbać), pokory...
To cudowne, kiedy czujesz pęd wiatru i wiesz, że razem z tak potężnym zwierzęciem, na którym właśnie jedziesz tworzysz harmonijną całość...
Przecież, jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz...
Myślę, że jeśli do tego nie powrócę, pod koniec życia będę żałować...
Chodzi o to, by pokonać strach...
Jeśli nie na koniu (i w samochodzie) to gdzie i kiedy będą mogła jechać tak szybko???
Kiedy jedziesz na koniu, wydaje Ci się, że możesz wszystko...
Chodzi o to by pokonać strach i robić to co sprawia nam dużo przyjemności, co będziemy robić z chęcią, a nie ''na siłę''...
Jeśli potrzebujemy trochę czasu... To, można zrobić sobie przerwę, by wszystko przemyśleć i z radością wrócić do naszej pasji...
Bo jeśli będziemy robić coś ''na siłę'' to bez radości, a efekty i tak nie będą zadowalające...
To tyle na dziś ode mnie...
julka_k
Można też zauważyć, że na youtube jest dużo takich filmów, jedne wykonane są lepiej, inne gorzej...
Co prawda ten film zawiera trochę prawdy (dlatego też go tu wstawiłam), jednak jak obejrzałam kilka takich filmów, odniosłam wrażenie, że ich twórcy trochę przechwalają się tym, że jeżdżą konno i chcą pokazać innym ile ich to kosztuje, co według mnie nie jest dobrym zachowaniem...
Tutaj chyba udało mi się wybrać taki filmik bez wielkich przechwałek, jednak nie musicie traktować go jakoś bardzo poważnie... (nie chciałabym zniechęcić kogoś do jeździectwa)
Napiszcie, czy kiedyś jeździliście konno?
Zapraszam do ankiety.
Do jazdy konnej zachęciła mnie w trzeciej klasie szkoły podstawowej koleżanka, która sama starała się chodzić na lekcje i interesowała się końmi...
Po długich próbach przekonania rodziców, udało się. Zapisali mnie na lekcje, tam gdzie moja koleżanka. Po jakimś czasie, jednak zmieniliśmy stajnię, do której uczęszczałam raz w tygodniu.
Po ''przeniesieniu się'' moja mama również, zainteresowała się tym sportem, zapisała się razem ze mną. Niestety po jakimś czasie jazdy spadłam z kuca, na którym jeździłam (wiem... może to śmiesznie brzmieć).
Dokładnie to było tak: Jeździłam, kuc nagle mi zagalopował w stronę płotu. Przed ogrodzeniem zatrzymał się (i zaczął jeść trawę), ja spadłam. Co prawda nic poważnego sobie nie zrobiłam, jednak... Wiecie, no po upadku trochę łatwiej jest się zniechęcić, jednak jeździłam dalej. Byłam na jeszcze kilku kolejnych lekcjach.
Tylko, towarzyszył mi strach, lęk, nie wiem jak to nazwać...
Po prostu przed jazdą byłam spięta...
Nie poddawałam się i jeździłam dalej, mimo tych kilku upadków, mimo tej sytuacji, kiedy ten kuc (jak się później dowiedziałam, ważący około 150 kg) stanął mi na nodze... Prowadziłam go na wybieg(?), na to miejsce gdzie się jeździ na dworze, a on pociągnął mnie na trawę z boku (którą zaczął jeść) i akurat postawił swoje kopyto na mojej nodze...
Nie skończyło się to tragicznie, czy fatalnie...
Ale wiecie, taka jazda kiedy wiesz, że w każdym momencie możesz spaść, bo koń może zagalopować do trawy, no nie jest... powiedzmy przyjemna...
Kiedy tylko on przyśpieszał, nawet do kłusu (za moim poleceniem) od razu chciałam go zahamować...
W końcu po kilku lekcjach od tego pierwszego upadku, skończyłam z jadą konną...
Teraz, kiedy patrzę na to z tej perspektywy... żałuję, ale i jestem z siebie w pewnym sensie dumna...
Żałuję, że przestałam jeździć, bo chętnie bym do tego wróciła, mimo tych upadków, nie umiem zapomnieć o koniach i jeździe na nich...
Ale jestem też, może nie dumna (nie chcę się przechwalać, czy coś...), bardziej usatysfakcjonowana, że wieku 10 lat, nie poddałam się od razu po pierwszym upadku z konia, tylko jeździłam dalej...
Na przedostatniej lekcji zaczęłam nawet galopować na lonży, co prawda nie wychodziło mi najlepiej (nie potrafiłam utrzymać równowagi), ale cieszyłam się, że jednak coś tam już umiem...
Na ostatniej lekcji, miałam jeździć na innym kucu, jednak o ile na tym wcześniejszym (nazywał się Mapet) wiedziałam, czego się mogę po nim spodziewać, to po tym już nie...
Skończyłam lekcje 15 minut wcześniej, a na następną się już nie zapisałyśmy...
Ale od tego czasu, konie wciąż są we mnie. Czuję, że mogłabym teraz wsiąść na konia i jechać...
Chciałabym powrócić do tego sportu, to chyba jedyny sport, w którym, sobie radziłam (jak już wspomniałam, nie jestem najlepsza jeśli chodzi o w - f) i robiłam to dla przyjemności...
Jazda konna uczy systematyczności, pracowitości (nie dość, że jeździsz na koniu, to jeszcze przed i po lekcji musisz o niego zadbać), pokory...
To cudowne, kiedy czujesz pęd wiatru i wiesz, że razem z tak potężnym zwierzęciem, na którym właśnie jedziesz tworzysz harmonijną całość...
Przecież, jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz...
Myślę, że jeśli do tego nie powrócę, pod koniec życia będę żałować...
Chodzi o to, by pokonać strach...
Jeśli nie na koniu (i w samochodzie) to gdzie i kiedy będą mogła jechać tak szybko???
Kiedy jedziesz na koniu, wydaje Ci się, że możesz wszystko...
Chodzi o to by pokonać strach i robić to co sprawia nam dużo przyjemności, co będziemy robić z chęcią, a nie ''na siłę''...
Jeśli potrzebujemy trochę czasu... To, można zrobić sobie przerwę, by wszystko przemyśleć i z radością wrócić do naszej pasji...
Bo jeśli będziemy robić coś ''na siłę'' to bez radości, a efekty i tak nie będą zadowalające...
To tyle na dziś ode mnie...
julka_k
Można też zauważyć, że na youtube jest dużo takich filmów, jedne wykonane są lepiej, inne gorzej...
Co prawda ten film zawiera trochę prawdy (dlatego też go tu wstawiłam), jednak jak obejrzałam kilka takich filmów, odniosłam wrażenie, że ich twórcy trochę przechwalają się tym, że jeżdżą konno i chcą pokazać innym ile ich to kosztuje, co według mnie nie jest dobrym zachowaniem...
Tutaj chyba udało mi się wybrać taki filmik bez wielkich przechwałek, jednak nie musicie traktować go jakoś bardzo poważnie... (nie chciałabym zniechęcić kogoś do jeździectwa)
Napiszcie, czy kiedyś jeździliście konno?
Zapraszam do ankiety.
Ja nigdy nie interesowałam się końmi. Podziwiam osoby, które mimo tylu upadków ciągle jeżdżą, a znam takie osoby. Jeżeli chodzi o pokonywanie strachu to się zgodzę, bo sama się boję wsiąść na konia, ale to nie dla mnie. Ja pokonuję strach jeżdżąc na wrotkach, szczególnie jak robię różne trudne figury (przynajmniej próbuję je robić).
OdpowiedzUsuńUważam też, że powinnaś znowu zacząć jeździć. Jeśli naprawdę to kochasz, to myślę, że powinnaś spróbować. Może nie od razu galopem, tylko tak na spokojnie, żebyś sobie przypomniała.
Mam nadzieję, że mnie wysłuchałaś i kiedyś jeszcze wsiądziesz na konia. :)
Tak, robią to bo kochają ten sport. Oczywiście nie chodzi o to, by robić coś ''na siłę'' lub ''by przełamać strach'', tylko by starach nas nie ograniczał. Szczerze mówiąc, jestem w trakcie szukania odpowiedniej szkółki jeździeckiej :) Dziękuję i życzę sukcesów w Twoim ulubionym sporcie.
Usuń